
Umówmy się, przy trójce dzieci, dodatkowe zajęcie w postaci sprzątania klatki dla chomików nie jest gwiazdką z nieba. 😉
No, OK, tylko pomagałam. Ale wiecie, jak to jest. 😉 Wszystkiego trzeba dopilnować.
(Dygresja, której nie mogę się oprzeć. ;))
Moje dzieciństwo spędziłam na wsi, gdzie opieka nad szczeniakami, kociakami, kurczakami, a nawet kózkami była czymś, co działo się na porządku dziennym. I nie wiem, czy jakakolwiek zabawka byłaby w stanie przebić tę radość, to poczucie „bycia większą”, to uczucie, że oto ma się pod swoją opieką kogoś, kto jest jeszcze mniejszy niż ja, jeszcze bardziej potrzebuje opieki i jest jeszcze bardziej bezbronny niż ja, najmłodsza w rodzinie.
Wracając więc do głównego wątku. 😉
Gdy dzieci po raz pierwszy poprosiły mnie o chomiki (o innych, większych zwierzętach, nie mogło być mowy ze względu na alergie), miałam mieszane uczucia. Już widziałam oczami wyobraźni, jak wszystko zostaje na mojej głowie. Z drugiej jednak strony, oczywiście miałam w pamięci wspaniałe chwile, jakie były moim udziałem właśnie dzięki zwierzętom.
I to wspomnienie wzięło górę. 😛
I jak ja się z tego cieszę! 🙂
Oto więc 5 powodów, przy których obowiązek regularnego sprzątania klatki blednie:
- W samochodzie okazało się, że chomiki wydają dźwięki! Stąd, od razu jeden z nich (ten bardziej gadatliwy) zyskał imię Zyg – Zyg. Radość i szczęście pomieszane ze zdziwieniem i zauroczeniem w oczach dzieci – bezcenne.
- Tuż po przyjeździe do domu musiałam na chwilę wyjechać. Powiedziałam, by chomiki zostały w klatkach, bo najpierw muszą się do nich przyzwyczaić. Córka na to: „Mamusiu, ale one nie muszą się przyzwyczajać do klatek, tylko do naszych rączek!”. Jak się potem okazało, nie posłuchały mojego polecenia i doskonale sobie poradziły z tymi groźnymi bestiami. ;P
- Jeden z chomików był spokojny tylko na rękach swojej właścicielki – gdy ktoś chciał go jej zabrać, ten zaczynał „atakować” (przy czym nie jest w stanie groźnie ugryźć, spokojnie;)). Czy to nie wspaniałe uczucie dla siedmiolatki – mieć swojego obrońcę w postaci zwierzęcia?
- Chomiki nie żyją niestety długo, około 2 lat. Każde kolejne, które mieliśmy, potwierdzały to, co zauważyliśmy już przy pierwszych dwóch: każde zwierzę, nawet to najmniejsze, ma swój charakter(ek) i trzeba je zaakceptować takim, jakim jest. Wtedy dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa i tworzy się więź ze zwierzęciem. Poza tym, łatwo wtedy o imię dla niego. 😉 Uciekinier, Iskierka, Slipka, Chrobotka. 😉
- Serce się raduje, gdy – teraz już starsze – dzieci mają kontakt z nowym zwierzęciem – na przykład na wyjeździe czy u znajomych. Są ostrożne, ale się nie boją. Spokojnie czekają aż nowy zwierz się z nimi oswoi. Nie są nachalne ani obrażone, gdy zwierzę nie jest zainteresowane kontaktem.

A Wy?
Czy dodalibyście coś do listy pod tytułem „Dlaczego nie żałuję zaproszenia zwierzęcia do swojego domu?”.